FIlm składa się z dwóch wyrźnie zarysowanych części.
1. Dramatyczna - z Mifune grającym pierwsze skrzypce. Do szpiku kości odczułem niezwykle trudną decyzję, przed którą stoi Gondo. Bardzo ta część mnie wciągnęła emocjonalnie. W tym momencie byłem zachwycony filmem.
2 część: kryminał z Nakadaiem w głównej roli. Policyjne śledztwo całkiem nieźle przedstawione i zrealizowane (lepiej niż w wielu śmiesznych serialach kryminalnych, których to pełno w TV). Jednak mimo wszystko nie zrobiła na mnie dużego wrażenia.
Poza samą historią film ma głębie. Pewne uniwersalne problemy zostały poruszone, nie skwitowane jednak pretensjonalnym morałem.
8/10
Dobrze to ująłeś w słowa.
Jednak stawiam policyjne śledztwo na równi z częścią pierwszą. Troche przypomina te groteskowe dochodzenie z Momories of Murder czy też Choogyegji.
Dużo lepiej przyjmuję kino Kurosawy w anturażu historycznym.Choć omawiany tu film jest niezły.Śledztwo pokazuje rzetelnie, uświadamia widzowi mozół i trud pracy policji(truizm!).Pamiętam, wszak to 1963 lub 64 rok,takie kino policyjne znajdzie kontynuację w wydaniu amerykańskim i francuskim na dopiero na przełomie lat 60-tych i 70-tych.Mifune wiarygodnie rysuje swoją postać.Trzeba mieć odwagę i intuicję filmową by odsunąć takiego aktora na dalszy plan w drugiej części filmu.A tu widz czeka na powrót aktora a przecież się nie nudzi,bo jak pisałem wyżej śledztwo wciąga widza.Co rozczarowywuje?Ano,sam złoczyńca,jego motywacja.To banał,który w moim mniemaniu szkodzi filmowi.I dlatego 6/10.Ukłony,esforty
Ach!!!,gdyby tak scenariusz napisał David Mamet,albo lepiej ... , bracia Coen...
A ja się cieszę, iż ten film nie ma nic wspólnego z Hollywood. Tam byłby happy end, a tu w pewnym sensie wszyscy przegrali... Oczywiście, oprócz bankierów...
Tak motywacja porywacza jest banałem ale to najbardziej zaskakuje. Zobaczmy koniec filmu każdy chyba czekał, aż porywacz powie dlaczego to zrobił, myślałem że to coś osobistego a tu on wyskakuje z tym totalne zaskoczenie.
Mną wstrząsnęło zakończenie... To była jedna z najbardziej emocjonujących scen jakie kiedykolwiek widziałem w kinie, psychiczna tragedia przestępcy wręcz "wwierca się" w nas samych i sprawia cholerny ból...
Bez żartów, nie mogłem zasnąć po tym filmie :)
Szczerze mówiąc - nigdy nie wzruszają mnie psychiczne tragedie przestępców. Co innego tragedie ich ofiar (ale ja może jestem jakis dziwny).
Szczerze mówiąc - jak przez mgłę pamiętam zakończenie tego (bardzo dobrego zresztą) filmu.
Z tego jednak co pamiętam - w innym filmie Kurosawa przestrzega nas przed zbytnią ckliwoscia względem takich ludzi. - "Zbłąkany pies".
Mamy dotkniętego przez życie biedaka, który staje się przestępcą, ale i z drugiej strony - niemal identycznie pokrzywdzonego przed los biedaka, który zostaje policjantem.
Wielu jest biednych. Wielu spogląda na enklawy nieba, gdzies w ich okolicy (i to często w okół nie takich porządnych gosci jak w tym filmie). Zabija jednak i porywa dzieci - odsetek, margines, zwyrodniałe jednostki, których nijak żal mi nie jest.
Absolutnie nie było moją intencją użalać się nad biednym bandziorem, uważam że wielkość Kurosawy polega właśnie na tym, że nie idzie w proste usprawiedliwianie zła warunkami społecznymi (co jest wygodne i pozwala "oswoić" strach przed ciemną stroną człowieka właśnie poprzez wyjaśnienie jej przyczyn) tylko pokazuje, że zawsze mamy wybór, ostatecznie wszystko zależy od nas samych (także "Pijany anioł" się tu przypomina).
Z drugiej jednak strony wielkością Kurosawy jest także to, iż nie pokazuje świata czarno-biało, tzn. czarno-białe są u niego wartości i podział na dobro i zło, ale z ludzkimi motywacjami i psychiką tak prosto już nie jest... Nie usprawiedliwiając bandyty, stara się jednak do końca widzieć w nim człowieka - nie licząc oczywiście tych kompletnie zatraconych (jak np. gangster-morderca w "Pijanym aniele"), przed którymi trzeba się już tylko bronić. Wszyscy cierpimy, nie upoważnia nas to do przestępstw, ale nie zapominajmy, że każdy z nas może kiedyś przejść na tę "ciemną stronę" - w "Zbłąkanym psie" główny bohater uważa się za podobnego do ściganego przestępcy i nie potrafi go nienawidzić. Każmy grzech, ale nie skreślajmy zbyt pochopnie człowieka.
No i Kurosawa jest po prostu mistrzem ekspresji za pomocą krótkich, ale gwałtownych scen: chorobliwy taniec dziewczyny z okrzykiem "jestem szczęśliwa" w "Zbłąkanym psie", wampiryczny trans omamionego pokusami gangstera w "Pijanym aniele", i ta w "Niebo i piekło" - coś genialnego.