Nie przepadam za westernami i nawet nie chciało mi się go oglądać, ale w telewizji nie było nic
innego, więc obejrzałam. I dobrze zrobiłam. Film jest jednym z moich ulubionych. Jedni piszą, że
jest strasznie nudny i rozwleczony, i długi. Mnie akurat się podoba, że jest tak długi, tak nieśpieszny,
te takie pokazanie przyśpieszone chmury z muzyką w tle. Takie miałam wrażenie, jakby dzięki temu
realizatorzy chcieli ukazać jak żyli w tamtych czasach - wolno i nieśpiesznie. Gra Pitt'a jest świetna,
tchórzostwo Roberta Forda jest świetnie zagrane przez Afflecka. Osobiście nie zauważam wad.
A i tak 'by the way'... Brad Pitt jest stworzony do takich ról amerykana z cylindrem na głowie i tym swoim akcentem, i to mistrzowskie: "yep". Tak samo w "Bękartach Wojny" już nie cylinder, ale "yep" i akcent jest...
Zaskakująco dobry film - to prawda. Polecam tego samego reżysera "Zabić jak to łatwo powiedzieć".
smutne.. teoretycznie rozgarnięta babka wrzuca autodissa od razu w tytuł; po co?
W sumie jak czytam to co napisałam na wszystkich forach na jakich się udzielam to nie wiem gdzie oczy wścibić. Oczywiście zdania na temat filmu nie zmieniam, uwielbiam go.