Historia ,,romantycznego'' bandyty, hulaki, awanturnika( w oficjalnych relacjach, bezwzględnego kryminalisty) starająca się być czymś więcej niż prawie 3 godzinnym wypoconym dramacikiem o młodzieńcu zapatrzonym w swojego idola.
Zamglone góry Stanów Zjednoczonych oraz pochmurne niebo są świadkiem dramatu, który się rozegra w gronie znajomych, bandziorów.
Dramatem nie będzie jak widz zaśnie w 1/3 filmu.
Witaj. Nie żebym bronił @jetiego, bo podobnie jak Ty w pełni się z nim nie zgadzam, gość po prostu nie zrozumiał klimatu tego filmu, ale nie ma w tym nic złego i obiektywnie trzeba przyznać, że Assassination of Jesse James to film mocno specyficzny i nie trzeba być gimnazjalistą, żeby mógł się nie spodobać. W tym przypadku ludzie często patrzą na gatunek western i spodziewają się tego, co zwykle się z nim wiąże, a tu dostają trudny, psychologiczny film, tyle, że w tamtych realiach. Nie każdemu to musi przypaść do gustu i jak dla mnie to bardzo dobrze, jak by się nam wszystkim podobało to samo to co by to był za świat, a i tak propaganda w bardzo wielu dziedzinach robi swoje i ogólnie pojęta większość jara się tym samym, tym co jest powszechnie przyjęte jako zajebiste, ale tutaj już mocno odbiegłem od tematu :-) Pozdrawiam!
10 wystawiłeś temu filmowi, a nic sensownego nie potrafisz o nim napisać, tylko skaczesz do mnie. Ja nie mogłem się doczekać kiedy w końcu ten Jesse oberwie kulkę, ponieważ uważam że w każdym gatunku filmowym liczy się rytm i klimat, a tu było tylko biadolenie przez większość seansu.
W sumie masz racje, jeżeli podchodziłeś do tego filmu jak do klasycznego westernu a'la clint eastwood to faktycznie mógł sprawić zawód. To jest raczej taki dramat umiejscowiony w czasach dzikiego zachodu
Westernem to ten film ciężko nazwać, spoglądając chociażby na zamulającą scenę napadu na pociąg.
Jednak nawet jako czystej lub brudnej formy dramat, ten utwór sprawia wrażenie cholernie wydumanego, patetycznego i drętwego filmu.
Taa jasne, znudzony Brad Pitt stercz w zbożu, wiatr hula, chmury suną po niebie....WOW!
Moim zdaniem jesteś po prostu zbyt ograniczony, by poczuć tę niesamowitą magię, ten przygniatający klimat. Cudo, prawdziwe WOW jak to sam zresztą napisałeś.
Nie wiem czy chciałeś mnie obrazić, czy zademonstrować Twoją wyższość intelektualną. Ja Ci napiszę tak, ja poczułem niesamowitą nudę przygniatającą moje powieki, ponieważ uważam że w ten film jest plastycznym ćwiczeniem pustym jak bęben. Galopujący na koniu Jesse wyłania się zza horyzontu, obserwowany jest przez okno tak aby widz miał wrażenie że ogląda obraz. Ta krótka sekwencja przypadła mi do gustu, niestety chwilę później rozwija się drętwy dialog między postaciami, śpiączka ponownie atakuje.