W drugiej połowie lat 50-ych nakręcił garść wspaniałych westernów obsadzając w roli głownej Randolph'a Scott'a. Ogladałem cztery z nich: The Tall T, Ride Lonesome, Seven Men from Now, oraz Comanche Station. Właściwie filmy według jednego schematu: samotny, prawy jeździec, gdzieś na odludziu w konfrontacji z bandą wyjetych spod prawa - ogląda się wspaniale! Jak dla mnie, dla westernu lat 50-ych, Boetticher znaczy conajmniej tyle co Anthony Mann czy Delmer Daves. Polecam jego filmy miłośnikom gatunku. A co do Scott'a... w Strzałach o zmierzchu Peckinpaha zagrał niemal identyczną postać co w filmach Boetticher'a! Dlatego miłośnikom Strzałów, szczególnie polecam filmy duetu Boetticher-Scott.